Będąc kiedyś w markecie natknęłam się na puszkę z frużeliną wiśniową. Po jej otwarciu stwierdziłam, że to nic innego jak owoce w kisielu. Także w tym roku postanowiłam sama ją zrobić. A, że mieszkam na kujawach, gdzie susza daje się mocno we znaki i moje działkowe truskawki urosły przez nią małe więc postanowiłam ją zrobić ale z tych małych truskawek. Jeszcze gorące zamknęłam w słojach i wyszła frużelina na jesienne i zimowe wieczory: do deserów, ciast, lodów, naleśników czy racuszków. Polecam, nic trudnego a smacznie!
- Składniki:
- ok. 2 kg truskawek
- 1,5 kg cukru
- sok z 1 cytryny
- 3 łyżki mąki ziemniaczanej
- pół szkl. zimnej wody
Wykonanie:
Truskawki odszypułkować, przepłukać na sicie, włożyć do miski i zasypać cukrem na co najmniej 2 godziny od czasu do czasu mieszać. Widzimy, że cukier się rozpuścił a truskawki puściły sok to przelewamy je do garnka i podgotowujemy na małym ogniu ok. 20 min. Potem wlewamy do nich sok z cytryny i zagotowujemy. W pół szkl. zimnej wody dokładnie musimy rozmieszać mąkę ziemniaczaną i wlewamy ją do garnka. Ciągle mieszając podgrzewamy do czasu aż ukażą nam się bąbelki Gorącą frużelinę przelewamy do wyprażonych słoików i od razu je zakręcamy i ustawiamy do góry nogami. Wystudzone przekładamy w chłodne miejsce. Smacznego!